Informacjee

avatar

tytan
z miasta Warszawa
1979.90 km wszystkie kilometry
0.00 km (0.00%) w terenie
3d 01h 19m czas na rowerze
20.06 km/h avg

Kategorie

kilkugodzinne.7   rondobabkateam.1   sport.4   technikalia.1   Wyrypy.3  

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tytan.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:413.49 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:16:05
Średnia prędkość:25.71 km/h
Maksymalna prędkość:44.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:184 (94 %)
Maks. tętno średnie:134 (69 %)
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:137.83 km i 5h 21m
Więcej statystyk

Po raz pierwszy w peletonie!

Niedziela, 30 marca 2014 | dodano:30.03.2014 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria rondobabkateam, sport, kilkugodzinne
  d a n e  w y j a z d u
114.00 km
0.00 km teren
03:45 h
30.40 km/h
0.00 vmax
*C
184 HR max( 94%)
134 HR avg( 69%)
m kcal

Pierwszy dzień nowego czasu, i wczesna godzina zbiórki sprawiła, że wczoraj się trochę denerwowałem przed dzisiejszym dniem... Nie wiedziałem jak zachowa się telefon zmieniając czas z zimowego na letni. Dlatego na wszelki wypadek ustawiłem dwa budziki. Zadziałał ten zwykły, z telefonu :) Uff, znowu wstawałem rano, żeby jeździć na rowerze. 

Po szybkim, ale obfitym śniadaniu ruszyłem na miasto. Niedługo spotkałem innego kolarza - miałem wrażenie, że całe miasto jedzie na Babkę! 
Dojechałem przed czasem. Na miejscu zaledwie garstka osób. Niektórzy gadają, inni się tylko przypatrują. Widać było klimat ogolonych łydek, kolorowych strojów i czystych rowerów ;) Z upływem czasu rowerów przybywało i w momencie startu było ich co najmniej 40! Po drodze zbieraliśmy kolejne osoby i startując w Legionowie musiało nas być około 60 osób! Byli nawet kolesie (i kolesiówy ;p) z ActivJetu!

Do tego czasu już trochę posmakowałem jazdy w peletonie. Mimo bliskości innych rowerzystów czułem się pewnie. Rzekłbym pewniej, niż jeżdżąc po mieście w pojedynkę. Ruch uliczny w ogóle nas nie interesuje, czasem ktoś zatrąbi, czasem ostro wymuszamy na innych uczestnikach drogi. Nie wszystkie działania były bezpieczne - ale to zachowania jednostek. Ogólnie kultura jazdy była wysoka - ostrzeżenia przed dziurami i autami jadącymi z naprzeciwka. W takiej grupie - ze względu na odległości rzędu kilkunastu centymetrów od siebie - trzeba jechać bardzo delikatnie i stabilnie, bez nagłego hamowania czy omijania uszkodzonej nawierzchni. Bez chwiania na boki ;p Pozwala to jednak osiągać większe prędkości. Nieosiągalne dla pojedynczego kolarza.
Ku mojemu zdziwieniu, nie zawsze nawet były respektowane czerwone światła. Apogeum było stwierdzenie jednego z uczestników, stojąc na czerwonym świetle - "ale na co my w ogóle czekamy?". No i ruszył. I wszyscy za nim. Ja też, w grupie można poczuć się trochę bezkarnie ;)

Tym razem trening miał trochę inny charakter. Trasa którą wybrałem (krótsza - przez Pomiechówek), została zmodyfikowana ze względu na stan nawierzchni. I bardzo długo był prowadzony przez ustalone osoby, a start wyścigu odroczony, aby zaprezentować trasę. Tym samym dystans samego wyścigu zmalał z 60 do 30 kilometrów. Dla mnie akurat, żeby przyzwyczaić się do tempa i jazdy w peletonie.

Po osiągnięciu mostu na Wkrze, ustalonego wcześniej jako start wyścigu, i głośnych okrzykach "OSTRY START!" i "MOŻNA SIĘ ŚCIGAĆ!"  wszyscy nagle przyspieszyli. Mimo, że było pod górę ;) 

Dzisiejsza jazda, pewnie jak wszystko co nowe, pozwoliła mi dużo dowiedzieć się o tym sporcie - chyba najbardziej klasycznej odmianie kolarstwa. Chcąc wygrać wyścig, trzeba ogromną wagę przyłożyć do strategii. Ogromną siłę ma również peleton. Nie raz widziałem próby ucieczek zawodników lub grup zawodników. Często kończyło się to tym, że peleton na chwilę przyspieszał, ale uciekinierom nie udało się odłączyć i wszystko wracało do normy. Poziom wyczerpania po takiej gonitwie znacząco wzrastał. 
Innym razem, jak już udało się komuś uciec, to przez chwilę łatwiej jest utrzymać prędkość dystansującą od peletonu. Tyle że, o ile w peletonie jest sporo osób - i jeżeli prowadzący chociaż odrobinę zwolni, to zaraz przejmuje ktoś inny i w ten sposób prędkość jest cały czas bardzo wysoka. Dla kogoś kto trzyma się tuż za czołówką lub w drugiej części peletonu, taka jazda nie jest mocno wyczerpująca. I teraz pomyślmy o uciekinierach - jadąc w kilka osób (albo samemu) muszą utrzymać tempo peletonu. Cały czas walcząc z oporem powietrza i narastającym zmęczeniem. Trzeba być cholernie silnym, żeby to się udało! Dzisiaj takie przypadki zawsze kończyły się wchłanianiem ucieczki przez peleton. Przy czym prędkość wyprzedzania po dogonieniu była druzgocąca - uciekinierzy lądowali na końcu peletonu...
Ja sam starałem się trzymać blisko czoła. Na początku czułem się jak totalny leszcz - gdy reszta mocno cisnęła na hopki - ale później okazało się, że oni też są tak naprawdę ciency - mimo, że mają dużo napisów na kolorowych koszulkach ;]

I tak udało mi się dojechać do końca wyścigu, w końcówce trochę mnie przegonili - ale i tak byłem sporo przed połową stawki. Nieźle, jak na pierwszy raz ;) Nie wiem, czy inni się tak spinali - wyglądało jednak na to, że tak. Na tych 30 kilometrach miałem średnią prędkość 37 km/h. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie osiągnąłem!

Tutaj widać na wideo, w 6 sekundzie minąłem linię mety.



Wracając już do domu, byłem skrajnie wyczerpany. Miałem dość. Ale definitywnie jeszcze tam wrócę!

No i co z tego, że nie pobiegłem półmaratonu. Może i miałem szansę na życiówkę, biorąc pod uwagę formę, w jakiej obecnie się znajduję. Ale za to miałem okazję spróbować czegoś nowego. I było warto. Totalnie!


Sobotnie treningi na Konstancin

Sobota, 22 marca 2014 | dodano:22.03.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria kilkugodzinne, sport
  d a n e  w y j a z d u
64.49 km
0.00 km teren
02:30 h
25.80 km/h
0.00 vmax
20.0 *C
160 HR max(%)
130 HR avg(%)
m kcal
Pogoda była piękna. A poprzedniego dnia nie zapowiadała się - wiało mocno a prognozy były niejednoznaczne w kwestii deszczu. Stąd przejażdżka stała pod znakiem zapytania. Ale jak już doszło co do czego, długo się nie zastanawialiśmy.

Wsiadając na rower nie byłem świeży. Chwilę wcześniej trenowałem bieganie - przez w godzinę z hakiem przebiegłem ponad 16 kilometrów w dosyć mocnym tempie. Zbieranie zabrało nam dużo czasu - przebranie, jedzenie, picie + czas własny grzegorza. Po 11 ruszyliśmy.

Po drodze sporo rowerzystów. Kolarzy również. G znał fajną drogę zaraz za zamkiem w wilanowie, dzięki któremu można ominąć ruchliwą trasę przelotową i pojechać bez świateł wiejsko-podmiejskimi drogami. Z jakością drogi bywało różnie, jednak koło 30km staraliśmy się utrzymać. Czasem próbowaliśmy trochę interwałów 2km/2km utrzymując tempo 33 i później 36kmh. Na wale mięliśmy rowerzystę na gapę za sobą ;)
Dojechaliśmy do lądowiska , trochę przejechaliśmy, żeby dobić 40km i zrobiliśmy przerwę. Potem wróciliśmy na luzie przelotówką przez Słomczyn. W tą stronę było z wiatrem, więc zwiększyliśmy prędkość.

Świetny trening!

Na koniec zrzut z Endomondo.

Bez jazdy - zmiany w supporcie

Piątek, 14 marca 2014 | dodano:22.03.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria technikalia
  d a n e  w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Dzięki uprzejmości Marcina K (dzięki!) dostałem nową tulejkę i pierścienie dystansujące do supportu. Używane obecnie uszkodziłem przy nieumiejętnym montażu - gdy pierwszy raz zakładałem Hollowtecha II. Takich błędów już mam nadzieję nie popełnię.

Duże wrażenie zrobiła na mnie prostota wymiany całego mechanizmu supportu w tech technologii. A może to dlatego, że elementy jeszcze nie zdążyły się zapiec? Czas pokaże :) 

Będąc w już w środku mufy, zdziwiła mnie obecność piasku. Czyżby to on był przyczyną pisku? Mam nadzieję, że wziął się przez nieszczelności wywołane uszkodzeniem poprzedniej tulejki. Obawiam się jednak, że dostał się po prostu z zewnątrz - innych otworów w ramie. Ale tu podobnie - czas pokaże. 

No to wszystko wyczyściłem, przesmarowałem i skręciłem. No i po pierwszej jeździe okazało się, że pisk nie ustąpił! Minął przynajmniej dyskomfort psychiczny, z posiadania ukruszonych elementów w rowerze. Pisk dochodził z tylnej strony roweru i doszedłem do wniosku, że to musi być któreś łożysko w wózku przerzutki. Wpuściłem więc z zewnątrz kilka kropel smaru do łańcucha i to zaradziło problemowi!

Nowy rower - nowe wrażenia!

Niedziela, 9 marca 2014 | dodano:11.03.2014 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Wyrypy
  d a n e  w y j a z d u
235.00 km
0.00 km teren
09:50 h
23.90 km/h
44.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Po całej nocy w pociągu i dojechaniu do Gorzowa jeszcze przed 6 rano... Sobotnie imprezy jeszcze się nie skończyły a inni szli już do pracy. Ja natomiast miałem zobaczyć swój nowy rower :D Ten dzień więc musiał być udany! Każdy lubi nowe zabawki ;)

Mocno skracając - pierwsze pół dnia z kolegą Kubą spędziłem ustawiając rower oraz wspominając "dawne czasy" :) Zeszło się tyle, że wyjechaliśmy dopiero po obiedzie. 


Na zdjęciu: tak przejechałem całą trasę: obładowany jak ruski zaprzęg.


Ślad trasy z endomondo: