Informacjee
tytan z miasta Warszawa
1979.90 km wszystkie kilometry
0.00 km (0.00%) w terenie
3d 01h 19m czas na rowerze
20.06 km/h avg
0.00 km (0.00%) w terenie
3d 01h 19m czas na rowerze
20.06 km/h avg
Kategorie
kilkugodzinne.7 rondobabkateam.1 sport.4 technikalia.1 Wyrypy.3Znajomi
Moje rowery
Szukaj
Wykres roczny
Archiwum
- 2014, Grudzień.1.0
- 2014, Lipiec.1.0
- 2014, Czerwiec.1.3
- 2014, Maj.1.0
- 2014, Kwiecień.4.0
- 2014, Marzec.4.3
- 2012, Sierpień.1.0
Dobra impreza - zeszło 6L
d a n e w y j a z d u
1. Cały dzień w słońcu w temperaturze >30*C216.00 km
0.00 km teren
08:20 h
25.92 km/h
0.00 vmax
31.0 *C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
2. Zużyte 6L wody, coli i innym napojów + 300ml genialnego kompotu do pierogów. Można przyjąć spalanie 3L/100km ;p Chyba jeszcze nie zdażyło mi się tyle wypić w ciągu jednego dnia. Chyba że gdzieś na rumunii...
3. W drugiej części dnia, picie wody nic nie dawało - w ustach cały czas było sucho... Natomiast po powrocie, jak już "wyschłem" na skórze skrystalizowała się sól ;p
4. Licznik próbuje być mądrzejszy ode mnie... Założyłem go 2 tygodnie temu, a ten próbuje mi wmówić, że już mam serwisować rower! To co ja mam z nim co 2 tygodnie chodzić do sklepu? Paranoja!
5. Święcenie rowerów na dzień św. krzysztofa - bezcenne ;]
6. Cool story:
W pewnym momencie zgubiłem licznik... No stało się. Musialem się wracać i wtedy grupa mnie zgubiła. A ja biedny bez mapy i kontaktu do nikogo... Zacząłem się wracać. W końcu jednak udało mi się nawiązać kontakt, i wiedziałem gdzie jechać. Akurat mieli przerwę pod sklepem i to była moja szansa! Tuż po skończeniu przerwy udało mi się ich dogonić! Niestety, ja przerwy nie miałem, nie miałem też wody. Wykorzystałem moment "święcenia rowerów' i wskoczyłem do sklepu. Niestety kolejka była ogromna - wycofałem się. Niestety kolaży też już nie było... I znowu zostałem sam, bez kontaktu. Trochę się włóczyłem po okolicy, początkowo próbowałem ich gonić, ale niestety nie trafiłem w dobrą drogą i wjechałem w jakąś ślepą kończącą się cmentarzem... Może to jescze nie ten moment, żeby kończyć na cmentarzu?
Więc wróciłem się. Podjąlem decyzję. Tnę do Serocka. Tam mięli przejeżdzać. Niestety - nawigacja wprowadziła mnie w bambuko - droga za wioską zmieniła się w kupę kamieni i piachu i znowu musiałem się wycofać. Wracając zajechałem do znajomego sklepu i kupiłem sobię colę. Trochę kcal nie zaszkodzi ;].
Dalej mogłem jechać bez przeszkód prosto do mojego celu. Było kilka problemów - poczucie beznadziejności sytuacji, walka z wiatrem i szybko kończącą się wodą. Lecz udało mi się dojechać pomimo tego. Wodę dostałem od jakiejś babci, a reszta... Cóż, po prostu jechałem ;p
W Serocku pogodziłem się, że już peletonu nie zobaczę. Skupiłem się więc na poszukiwaniu baru chińskiego lub innego kebaba. Trochę pokręciłem się po mieście - zobaczyłem plażę, gdzie była masa ludzi; rynek - króty w sumie był pusty - i przejrzałem też kilka lokali. Wszędzie było jednak za drogo jak na mój gust. W końcu jednak znalazłem. Kuchnia polska. Idalnie - tanio i dużo, tego mi trzeba. Zamawiam więc pierogi, wyciągam kaskę z bankomatu w miedzyczasie, a potem siadam na ławce i czekam na danie. I wtedy co? Słyszę znajomy głos cykania rowerów na luzie. Wyglądam a tu kto? Znajome twarze :D Oni byli równie zdziwieni jak ja. Ale tylko na mnie czekały pierogi ;] No i znowu mogłem jechać w grupe :D
7. Oczywiście 170km było dla mnie za mało, więc poszedłem doprawić się na ponad 200. Pojechałem łazienkowską na Węgrów. Wyjechałem z warszawy. Po drodze tylko 3 sygnalizacje!!!!!!! Świetny kierunek na typowy trening. Droga to co prawda trochę autostrada, ale to trwa tylko chwilę :)
8. Na koniec zrobiłem sobie przedsmak Bieszczad i pogórza dynowskiego ;p Czyli mając już 200km w nogach podjechałem kilka razy pod agrykolę... Taki mały bb tour ;p Jak dobrze, że kupiłem tą kasetę!
9. Fot nr.1 - ktoś się przewrócił i złamał kierownicę... Dobrze że nic więcej. Jazda w peletonie jest przyjemna, ale trzeba mieć się na baczności.
10. Fajnie że zawiązała się taka grupa! Dzięki temu spotyka mnie wiele dobrego :)